Strona główna > Materiały > II WOJNA ŚWIATOWA > „Volkslista” przekleństwo czy konieczność?
Różnorodny w przyczyny i skutki problem powołania do życia na obszarze wcielonym do Rzeszy Urzędu „Niemieckiej Listy Narodowościowej” był przez długi okres czasu od zakończenia drugiej wojny światowej prawie przemilczany. Co najwyżej marginesowe uwagi tego problemu zawierały ukazujące się od lat 60. monografie woj. gdańskiego i bydgoskiego. Można przypuszczać, że tak było w przypadku Śląska.
Zanim przejdziemy do omówienia spraw związanych z powołaniem do życia dla wcielonych dekretem Hitlera z dn. 8 października 1939 r. ziem państwa polskiego do Rzeszy Niemieckiej organu Niemieckiej Listy Narodowościowej, warto chociaż w krótkiej syntezie omówić szereg istotnych zagadnień, które legły u podstaw tego kroku. Na pierwszy plan wysuwa się głównie eksterminacyjna polityka okupacyjna władz wszystkich szczebli wobec przodujących warstw społeczeństwa polskiego na obszarze właśnie owych ziem, która z całą ostrością wystąpiła przede wszystkim na ziemi pomorskiej. Krwawy terror przybierał krwawe rozmiary. Miejscem masowych egzekucji jest również „Dolina Śmierci” w pobliżu Chojnic i las pod Łukowem koło Czerska. W okresie od września 1939 r. do stycznia 1940 r. ginie z rąk okupanta około 40 tys. Polaków. Dane z tego samego okresu dla poznańskiego łódzkiego zamykają się cyfrą 10,5 tys. zamordowanych, natomiast dla Śląska 2 tys. 2 listopada 1939 r. krwawy wielkorządca tzw. okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie – Albert Forster oświadczył, że celem jego będzie ziemię tę całkowicie zniemczyć, tak, że za 5 lat nie usłyszy się jednego słowa polskiego. Trzeba teraz twardo i bezwzględnie przystąpić do czystki. Zanim jednak Forster wypowiedział się o celach jego polityki wobec ludności polskiej, głos zabrał kierownik „SD” i Einsatzkomando SS Sturmbahnführer dr Reder. W wydanej przez niego dla podległych jednostek SD i SS czytamy: „Zgodnie z życzeniem Führera mają w krótkim czasie z Pomorza powstać Prusy Zachodnie. Dla wykonania tego zadania konieczne są następujące poczynania:
1) Fizyczna likwidacja wszystkich tych polskich elementów, które:
a) w przeszłości w Polsce występowały w jakichkolwiek rolach kierowniczych,
b) w przyszłości mogły przejąć rolę przywódców oporu,
2) wysiedlenie z Prus Zachodnich względnie przesiedlenie wszystkich miejscowych Polaków oraz Polaków z byłej Kongresówki.
Wymienione wyżej poczynania są do realizacji od samego początku. Równolegle z procesem eksterminacji przodujących warstw ludności polskiej na Pomorzu przystąpiły władze hitlerowskie różnych szczebli i kompetencji do opracowania kierunków polityki ludnościowej na wcielonych terenach. Dr Wezel i dr Hecht urzędnicy zatrudnieni w Urzędzie do Spraw Polityki Rasowej Trzeciej Rzeszy opracowali memoriał, noszący datę 25 listopada 1939 r. zatytułowany „Traktowanie ludności byłych obszarów polskich z punktu widzenia polityki rasowej”. Memoriał ów stawiał przed administracją okupacyjną następujące zadania:
1) zupełne zniemczenie tej części ludności, która będzie się do tego nadawała
2) usunięcie czy też likwidację ludności nie nadającej się do zniemczenia
3) osiedlenie Niemców na terenach zdobytych. Podobne założenia stawiał w opracowanym przez siebie dokumencie Heinrich Himmler, a także adwokat bydgoski Breitkopf.
Teoretyczne założenia polityki ludnościowej na ziemiach wcielonych do Rzeszy znalazły swój praktyczny wyraz w utworzeniu urzędu Komisarza Rzeszy do spraw umocnienia niemczyzny mocą rozporządzenie Hitlera z dn. 7 października 1939 r. Pełnomocnikiem Himmlera na obszar okręg Gdańsk – Prusy Zachodnie mianowany został Albert Forster. Równocześnie przy namiestniku okręgu utworzony został Urząd Wyższego Dowódcy SS i Policji, który aczkolwiek bezpośrednio podlegał namiestnikowi, to instrukcje do działalności w zakresie germanizacji ludności polskiej otrzymywał przez namiestnika od Komisarza Rzeszy. W ustanowieniu Komisarza Rzeszy do umocnienia niemczyzny, widzieć też należy tam czynnik, który zadecydował o nadaniu polityce ludnościowej na obszarach wcielonych nowego kierunku, którego realizacja miała nadać tym ziemiom piętno ziemi z ludnością prawie niemiecką. Przeprowadzona 11 listopada 1939 r. wstępna selekcja wykazała, że tych, których bez zastrzeżeń można zaliczyć do narodowości niemieckiej i nadania statusu „Volksdeutscha” była liczebnie mała. Np. dla powiatu chojnickiego według spisu z grudnia 1940 było „Volksdeutschów” 10.697, a łącznie wszystkich Niemców przybyłych z Rzeszy i repatriantów z obszaru Związku Radzieckiego wraz z „VD” 12.225, podczas gdy ludności polskiej było wówczas w powiecie 69.982. Podkreślić tu trzeba, że liczba 10.697 „VD” z 1940 r. niewiele odbiega wyznaczonej spisem ludności z 1937 r. Wynosiła ona bowiem prawie 8 tys. Niemców.
Radykalną zmianę oblicza narodowego ziem wcielonych do Rzeszy, głównie jednak Pomorza i Śląska miał przynieść Urząd Niemieckiej Listy Narodowościowej, który powołany został do życia rozporządzeniem podpisanym przez Himmlera, zastępcę Hitlera – Hessa i Ministra Spraw Wewnętrznych Ficka z dn. 4 marca 1941 r. Weszło ono w życie 7 marca i powoływało instytucję niemieckiej listy narodowościowej na obszarach polskich wcielonych do Rzeszy. Dla tego rozporządzenia Albert Forster wyda dn. 21 maja 1941 r. własne zarządzenie wykonawcze. Zarządzenie z dn. 4 marca 1941 r. dzieliło listę narodowościową na 4 grupy. Zgodnie z paragrafem I tego zarządzenia na liście miała być wpisana cała ludność jednak tylko niemiecka, która przed 26 października miała obywatelstwo polskie, w tym dniu mieszkała na ziemiach włączonych do Rzeszy i byłą bezpaństwowa.
Rozporządzenie to regulowało również problem wpisu na Niemiecką Listę Narodowościową obywateli b. wolnego miasta Gdańska. Tajne zarządzenie wykonawcze MSW z 13 marca 1941 r., powoływało odpowiednie urzędy niemieckiej listy narodowościowej: centralny, okręgowy, przy prezesach rejencji oraz ekspozytury względnie oddziały w miastach stanowiących powiaty oraz przy landraturach. Ekspozytury zajmowały się bezpośrednio realizacją niemieckiej polityki narodowościowej, prowadząc akcje wpisywania mieszkańców tzw. ziem wcielonych na niemiecką listę narodowościową. W interesującej nas sprawie, w skład ekspozytury powiatowej wchodził: landrat, przywódca partyjny w powiecie i osoby przez niego wyznaczone, wyższy urzędnik instancji nadrzędnej oddelegowany do dyspozycji landrata, przedstawiciel szefa policji i służby bezpieczeństwa oraz kilku miejscowych Volksdeutschów. Do pomocy ekspozyturom stał liczny aktyw partii hitlerowskiej, który składał się z sołtysów, blokowych, majstrów, kierowników różnych zakładów itp., którego zadaniem było prowadzenie akcji uświadamiającej wśród ludności polskiej o celowości wpisu na niemiecką listę narodowościową.
Każdemu wedle zasług
Jak już wspomniano lista została podzielona na 4 grupy:
I grupa obejmowała wszystkich Niemców, którzy w okresie międzywojennym na obszarach polskich otwarcie przyznawali się do niemieckości.
II grupa obejmowała z kolei tych Niemców, którzy mniej aktywnie deklarowali swoją niemieckość, jednak w rodzinie kultywowali tradycje niemieckie.
III grupa – i to zagadnienie nas najbardziej interesuje, obejmowała te osoby, które dążyć miały do niemieckości.
IV grupa to osoby niemieckiego pochodzenia, które w okresie polskim uległy jej wpływom.
Trudno nie zauważyć, że zagadnienie niemieckiej listy narodowościowej na obszarze Pomorza miało swe specyficzne oblicze, nie chodzi bowiem tyle o samą stronę formalną dokonywania wpisu na tę listę, ile o splot tych wszystkich elementów, które w efekcie przyniosły jej poważny liczebny rozmiar wśród ludności polskiej. Zauważyć trzeba, a mamy tu na uwadze przede wszystkim III grupę a nawet częściowo II grupę, że sam proces dokonywania wpisu miał dwa okresy, oddzielonych od siebie powszechnie znaną odezwą wielkorządcy okręgu Gdańsk Prusy Zachodnie Alberta Forstera z dn. 22 lutego 1942 r. Do czasu wydania odezwy dokonywanie wpisu na II i III grupę odbywało się sporadycznie pod przymusem, chociaż w bardzo trudnej sytuacji znajdowały się te rodziny, z których jeden z małżonków był pochodzenia niemieckiego. To uogólnienie potwierdzają znajdujące się w Archiwum Państwowym akta rehabilitacji osób wpisanych do II grupy niemieckiej narodowości. Do czasu wydania odezwy skromny też był wpis na listę. AP nie dysponuje danymi dot. pow. chojnickiego. Wskaźnikiem może być przykład rejencji bydgoskiej. Otóż do połowy listopada 1941 r. z liczby 600 tys. mieszkańców tej rejencji zaledwie 23.779 zostało wpisanych na Niemiecką Listę Narodowościową, co daje ok. 4%.
Wymowa tej cyfry może być jednoznaczna, a komentarz zbędny. Stąd też zrodziła się konieczność opracowania nowych zarządzeń, które akcji wpisu na niemiecką listę miały nadać nowy kierunek. Takie zarządzenie wydał 10 lutego 1942 r. Himmler jako komisarz Rzeszy dla umocnień niemczyzny. Rozporządzenie uznało, że ludność zamieszkująca ziemie wcielone jest ludnością niemiecką i stąd każdy mieszkaniec winien złożyć w terminie do 31 marca 1942 r. wniosek o przyjęcie go wraz z rodziną na listę.
W oparciu o powyższe zarządzenie wydał dnia 22 lutego 1942 r. Albert Forster powszechnie znaną odezwę, z której najbardziej znamienny akapit brzmiał: „Kto to jednak odrzuci (wpis na listę) powinien jasno zdać sprawę z tego, że w przyszłości jako nie należący do narodu niemieckiego będzie traktowany na zewnątrz jako Polak, z tym łączy się zrównanie z najgorszymi wrogami narodu niemieckiego jest również zrozumiałe”. W sposób istotny uproszczono też procedurę wpisu. Wystarczyło podpisanie jednego kwestionariusza o następującej treści: „Wnoszę o wpisanie mnie oraz mojej rodziny na niemiecka listę narodowościową. Do rodziny mojej należą…” (osoby do lat 21) a przy wezwaniu komisje rekrutacyjną odpowiada na następujące pytania:
1) czy wnioskodawca miał przodka niemieckiego?
2) czy wnioskodawca posiada krewnych w Rzeszy Niemieckiej?
3) jak zachowywał się on – a (za czasów polskich, od września 1939 r.?)
4) jaka jest wydajność pracy wnioskodawcy względnie jego żony, jeśli ta ostatnia pracuje?
5) czy mieszkanie pracy wnioskodawcy robi wrażenie schludne?
Pozytywna odpowiedź na 3 pytania była wystarczającym argumentem dla komisji rekrutacyjnej o wpisanie wnioskodawcy do III grupy niemieckiej listy narodowościowej, o ile przeciwko niemu i jego rodzinie nie było zastrzeżeń natury karnej i policyjnej. Aczkolwiek po odezwie Forstera, która nosiła znamiona przymusowego ubiegania się o wpis, dość znaczny procent ludności polskiej nie zastosował się do postanowień wynikających z jej treści.
Nie tak miało być …
Wielkorządca Pomorza przypomniał zarządzeniem z dnia 30 listopada 1942 r. wytyczne wynikające z rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych z dnia 4 maja 1942 r. Postanawiało ono o przekazaniu nazwisk wszystkich opornych do wpisu do policji niemieckiej. W październiku 1942 r. landrat chojnicki w raporcie złożonym do prezydenta rejencji podkreślał, iż większa część ludności jest już „eindeutschowana” i część nowych młodych Niemców zgłasza się dobrowolnie do Wehrmachtu. Mimo tego zdarzają się tacy, co porozumiewają się polskim językiem – ci natychmiastowo skreślani są z listy narodowościowej. Burmistrz Chojnic ciągle musiał się tłumaczyć, dlaczego w podległym mu urzędzie zatrudnia ciągle Polaków (w 1943 r. pracowało jeszcze 12 osób). Wpisy na niemiecką listę nie były zgodne z oczekiwaniami Niemców, którzy dla osób uchylających się od wpisu stosowali presję, łącznie z wysłaniem do obozu koncentracyjnego. Potwierdzają to akta Polskiego Związku b. więźniów politycznych hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Wszystko to sprawiło, iż wysoki procent polskiej ludności Pomorza, w tym również powiatu chojnickiego wpisany został do III grupy niemieckiej listy narodowościowej. Wpis tego, jak słusznie zauważa dr Konrad Ciechanowski dokonała ludność polska „kierując się koniecznością biologicznego przetrwania, ulegając w pewnej mierze brutalnej przemocy oraz celem wykorzystania nowej sytuacji do walki z wrogiem… w formie tradycyjnie uświęconego na Pomorzu „Wallenrodyzmu”. Z góry zakładano, że młodzież wpisana na listę, po zaciągnięciu do wojska będzie próbowała nawiązać kontakt z partyzantką w okupowanych krajach, co w wielu przypadkach miało miejsce. Znamienne jest, iż dezerterowali zasilając także szeregi Wojska Polskiego osoby wyłącznie z III grupy niemieckiej listy. Już w trakcie zgrupowania przyodziewając niemieckie mundury nie kryli swej przynależności narodowej, śpiewając polskie pieśni. Dochodziło do „pyskówek” z niemiecką policją tak dalece, iż dowódca starogardzkiej załogi rozesłał prośby do szefów policji i NSDAP w powiatach Chojnice, Tczew, Starogard i Kościerzyna o podjęcie środków mających ukrócić takie zachowanie.
Ten trafny pogląd posiada zresztą wymowną ilustrację dla powiatu chojnickiego w formie raportu sytuacyjnego żandarmerii hitlerowskiej w Czersku. Omawiając nastroje ludności polskiej powiatu chojnickiego w 1944 r. placówka czerska tak oceniła postawę polityczną osób wpisanych do III grupy NLN: „Około 90 proc. tutejszej ludności zapisano na listę. Jednak przeważająca jej część nie przyjęła listy z przekonania, lecz tylko dla formy, albo żeby w sposób nie rzucający się w oczy pracować przeciwko niemieckiemu narodowi. Jakkolwiek na zewnątrz nie zdradzają swoich poglądów politycznych, to przecież są siły, które uprawiają reklamę za niepodległą Polskę”. Zresztą pośrednio za taką postawę ludności wpisanej do III grupy - świadczyć może przyznanie jej ograniczonych praw obywatelstwa niemieckiego i to jeszcze przejściowo na okres 10 lat. W konkluzji podzielić trzeba wniosek J. Radosa, „że wszystkie osoby, które zostały wpisane do IV, III, a w niektórych przypadkach do II grupy tej listy, nie mogły utracić obywatelstwa polskiego wskutek bezprawności wpisu, wynikającej z powszechnego przymusu i terroru stosowanego przez Niemców w procesie wpisywania Polaków na NLN. Wykluczało to utratę obywatelstwa polskiego, z tym jednak zastrzeżeniem, że jest on trafny tylko w stosunku do tych osób, które złożyły go po odezwie Forstera z 22 lutego 1942 r., a w niektórych tylko przypadkach przed tą datą.
Czas rozrachunku …
Nowym problemem, z którym przyszło zmierzyć się po wyzwoleniu była rehabilitacja Polaków wpisanych przez okupanta na niemiecką listę narodowościową. Regulował to akt prawny KRN z 6 maja 1945 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów. Osoby z III i IV grupy miały tego dokonać w drodze postępowania administracyjnego. W drodze postępowania sądowego miały uczestniczyć osoby, które z własnej woli złożyły chęć przystąpienia do niemieckiej listy, względnie otrzymały III, bądź IV grupę, gdzie nie stosowano powszechnego przymusu. Do 1 stycznia 1946 r. w powiecie chojnickim złożono 8054 wnioski o rehabilitację, z tego do Sądu Grodzkiego w Chojnicach – 1558. Wiadomym jest, iż sądy nie spieszyły się z rozpatrywaniem spraw, a wszystkie nie kończyły się po myśli wnioskodawców.
Osobną kwestię stanowiły aresztowania osób mających grupę - przez UB i NKWD, przy biernej postawie władz miejskich i samorządu. W wielu wypadkach następowało to w wyniku pomówień i oszczerstw. Wielu z nich deportowano w głąb ZSRR. W sprawozdaniu sytuacyjnym z dn. 28 marca 1945 r. starosta chojnicki dostrzegał problem deportacji, gdzie m. in. czytamy: „…bardzo dużo jest aresztowanych eingedeutscht i aresztowania trwają w dalszym ciągu przez władze polskie jak również przez władze rosyjskie. Do Starostwa napływają dziesiątki podań rodzin osób aresztowanych z prośbą o interwencję. W tym kierunku niczego nie mogę zrobić i odsyłam prośby do Urzędu Bezpieczeństwa. Jeśli zaś chodzi o władze rosyjskie, to kwestię eingedeutschowanych należałoby poruszyć i omówić z oficjalnymi czynnikami sowieckimi i polskimi”.
J. Rados „Rehabilitacja na Pomorzu Gdańskim” Gdańsk, 1969.
Oprac. (red). Z.S. fot. archiwum