Strona główna > Materiały > II WOJNA ŚWIATOWA > Niezwykłe losy sztandaru
Dariusz Wałdoch udostępniając pamiętnik z podróży po Polsce w 1930 r. Medarda Dończyka i Edwarda Machel, poinformował mnie, iż Medard był to brat Franciszka Dończyka (autora książki "Stalag XI A Altengrabow"), który to w 1939 r. ewakuował się z Chojnic i uratował sztandar 1 Batalionu Strzelców.
Był zawodowym żołnierzem, miał przydział w kancelarii 1BS. O Franciszku Dończyku wspomina w swoim słowniku biograficznym "Pamięci godni" Zbigniew .Stromski. Są tam pewne nieścisłości, ponieważ nie zmarł w Gdyni tylko w Kowarach i jest pochowany na Cmentarzu Parafialnym w Chojnicach.
Za dobry na awans?
Przez prawie cały okres międzywojenny Franciszek Dończyk mieszkał w Chojnicach. Franciszek Sędzicki naczelny redaktor „Dziennika Pomorskiego” umożliwił mu dziennikarski debiut w gazecie, którą kierował. I to właśnie on nauczył go dziennikarskiego rzemiosła. Podczas pełnienia służby wojskowej w 1926 r. - 21 letni Dończyk zadebiutował pierwszą powieścią, której akcja toczyła się w Białymstoku.. Powieść spodobała się i to na tyle, iż wydawca „Dziennika Pomorskiego” Juliusz Schreiber zaczął ją drukować dwa razy w tygodniu w 60 odcinkach, ku utrapieniu kapelana garnizonu chojnickiego księdza kanonika Makowskiego. Dończyk został podoficerem zawodowym. Pełniąc obowiązki kancelisty doskonale dawał sobie radę z innymi dodatkowymi funkcjami o charakterze społecznym. Nie zrobił wielkiej kariery w wojsku, ponieważ kolejni adiutanci i jednocześnie oficerowie placu, którym bezpośrednio podlegał, skutecznie blokowali jego wysłanie do szkoły piechoty gdyż był potrzebny na miejscu. Pisał biegle i pod dyktando. Wykazywał dużą znajomość wszelkich wojskowych przepisów i rozkazów pisanych. Jako kancelista otrzymywał bardzo dobre półroczne opinie. Pełnił w batalionie masę różnych funkcji natury społecznej. Nie można więc było pozbywać się na rok lub dwa tak wykwalifikowanego podoficera. Do egzaminu dla podoficerów administracyjnych w Toruniu nie dopuszczono go, gdyż według przepisów był za młody i przede wszystkim podoficerem liniowym. Zresztą wszystkie funkcje powierzane mu z biegiem lat pełnił doskonale i bez egzaminu …
Wojna
Plutonowy Franciszek Dończyk w 1939 r. pełnił służbę w I Batalionie Strzelców w Chojnicach. Został wyznaczony na stanowisko na stanowisko bojowego szefa kancelarii batalionu. W swoich wspomnieniach „Stalag XI – A Altengrabow” m.in. napisał (fragmenty): „Okazało się wkrótce, że na teren koszar padło kilkanaście pocisków artyleryjskich, raniąc paru żołnierzy z taboru i kilka koni. W koszarach, poza dowództwem batalionu, poza wartą, poza ludźmi z taboru i nielicznymi saperami produkującymi przeciwczołgowe bączki, wojska nie było. Cały batalion znajdował się na pozycjach na przedpolu za Starostwem. W koszarach i sąsiednich domach powylatywały szyby. Murowane ogrodzenie okalające koszary miało od strony zachodniej duże wyrwy. W pośpiechu wpadli do kancelarii kpr. Kręcki i st. strzelec Sowa, należący do pocztu dowódcy. Przy ich pomocy autor wspomnień wyniósł skrzynie kancelaryjne na dziedziniec, gdzie stał brezentem kryty wojskowy samochód. Zabrali też dużą, blachą obitą i zamkniętą na kluczyk skrzynię z tajnymi i poufnymi aktami adiutanta batalionu, jego i dowódcy baonu walizy z bagażem osobistym i to wszystko załadowali na samochód. W tym momencie gdzieś jak spod ziemi wyrósł poczet sztandarowy, składający się z trzech starszych sierżantów, by zabrać ze ściennej gablotki wiszący w gabinecie ppłk. Zacnego rozpostarty w niej płat sztandaru batalionu. Poczet przejął od plutonowego Dończyka ten widomy znak i najświętszy symbol batalionu, noszący wyhaftowane złotymi zgłoskami słowa: Bóg – Honor – Ojczyzna, oddał mu w milczeniu należną cześć i szybko opuścił budynek dowództwa. Sztandar ten miał batalionowi przewodzić w dopiero co rozpoczętej ciężkiej walce. Był on darem społeczeństwa chojnickiego dla „kochanych żołnierzy” ofiarowany batalionowi w 1936 r." [Autor wspomnień podał błędną datę, ponieważ sztandar dla 1 batalionu w Chojnicach przekazany w imieniu Prezydenta RP przez marszałka E. Rydza – Śmigłego miał miejsce 19 czerwca 1938 r. w Toruniu. O fakcie ufundowania sztandaru w innym roku poinformował również „Orędownik Powiatowy Powiatu Chojnickiego” nr 35 z 1 września 1937 r. gdzie czytamy: - o walnym zebraniu Powiatowego Komitetu Funduszy Obrony Narodowej, na którym obecni byli przedstawiciele wszystkich organizacji, urzędów instytucji, towarzystw i społeczeństwa. Wszyscy oni wyrazili silną wolę ufundowania dla miejscowego Garnizonu sztandaru. Ustalono, że sztandar wraz ze sprzętem wojennym zostaną w dniu Święta Batalionu 24 czerwca 1938 r. uroczyście wręczone w obecności najwyższych dostojników Państwa jako dar społeczeństwa powiatu chojnickiego. Komitet wykonawczy stanowił Roman Stamm – poseł na Sejm RP, wicestarosta J. Biedrzyński, zastępca sekretarza – Edward Poppek, I zastępca proboszcz ks. Radca Marchlewski, II zastępca – burmistrz Franciszek Sieracki oraz skarbnik wójt Trawicki. Pozostali członkowie to przedstawiciele miasta i powiatu. – dopisek (red.)].
"Na ulicach Chojnic wrzało. Bieganina wystraszonej ludności nie do opisania. Gdzieniegdzie jeszcze wybuchały pociski artyleryjskie raniąc patrolujących żołnierzy, oraz uchodzącą ludność cywilna, która w popłochu, z dobytkiem na plecach, zdążała Szosą Gdańską na wschód, w kierunku Czerska. W mieście rozlegały się pojedyncze strzały karabinowe i pistoletowe. To z licznie zamieszkałej i od lat osiadłej tu mniejszości narodowej niemieckiej. Niektórzy zapalczywi zwolennicy narodowego socjalizmu dawali upust swej radości, że oto Adolf Hitler się zbliża i stworzy im raj na ziemi. Cały pas graniczny na dobry kilometr od miasta najeżony był zaporami z drutu kolczastego i różnymi przeszkodami przeciwczołgowymi. I tu podobnie jak na dworcu, gdzie wtargnął pociąg pancerny, dowództwo niemieckie działało przez zaskoczenie, rzucając na pozycje batalionu dużo siły. Batalion jednak przez szereg godzin dzielnie odpierał wściekłe ataki Niemców, walcząc heroicznie i z dużym poświęceniem. Już w południe batalion miał pokaźne straty w zabitych i rannych. Poważne straty odniosły przy tym kompanie Obrony Narodowej na pozycjach przy Jeziorze Charzykowskim, gdzie granica państwowa biegła wzdłuż szosy Chojnice – Bytów. Po wystrzeleniu całej amunicji batalion był zmuszony po 9 godzinach ciężkiej walki wycofać się z pierwszej linii i zając nowe pozycje. Batalion miał na tym eksponowanym odcinku i położonym nad niemiecka granicą garnizonie w czasach pokojowych wszystkiego tylko dwa pojazdy mechaniczne: motocykl z przyczepą i samochód półciężarowy."
Z narażeniem życia ...
W kolejnej części wspomnień Dończyk opisuje uciążliwą drogę przez Bory Tucholskie w kierunku Grudziądza. W wyniku niemieckiego ostrzału i bombardowań tabor ulega zniszczeniu. Sztandar zabrał ze sobą plut. Dończyk, a w chwilę później podpalił dokumenty batalionu, aby nie dostały się w ręce wroga. Idąc za przykładem chorążego 50 Pułku Piechoty odkręcił od sztandaru batalionu orła i scyzorykiem powyciągał wszystkie gwoździe pamiątkowe. Gwoździ srebrnych i złotych było ok. 30 sztuk. Franciszek Donczyk dołączył wraz ze sztandarem do rozproszonego Starogardzkiego Batalionu Obrony Narodowej, którego niedobitki próbował zebrać sierżant Kłos. Drzewce sztandaru plutonowy wręczył st. sierżantowi Superczyńskiemu, który po czasie zaginął w ferworze potyczki z Niemcami. Dończyk z ukrytym sztandarem przeprawia się pod obstrzałem przeciążoną łódką z innym rozbitkami na drugą stronę Wisły i dociera do Grudziądza. W drodze do Torunia korzystał z pomocy wielu osób, by w końcu do miasta dojechać wierzchem na koniu. Został tam zaatakowany przez Niemców w cywilu, których zabił w bezpośredniej potyczce. Dalej ze sztandarem ruszył już pieszo, a poźniej z uciekinierami na wozie zdołał dotrzeć do gmachu Sztabu DOK VIII. Jednak sztab został już ewakuowany i plutonowy po jego poszukiwaniu - ostatkiem sił zdołał spotkać się o północy z 4/5 września 1939 r. z kpt. Grzegrzółką z 8 Batalionu Saperów, a następnie stracił przytomność z wycieńczenia. W Forcie Dąbrowskiego gdzie został ulokowany spotkał płatnika I Batalionu kpt. Dziurzyńskiego, st. sierżanta Machnowskiego, pomocnika płatnika, oraz szofera batalionu Gierszewskiego. Z powodu skrajnego wyczerpania nie mógł zameldować gen. Bortnowskiemu swojego przybycia wraz ze sztandarem batalionu. Opowiedział zebranym swoje przeżycia z pierwszych dni wojny. Sztandar generałowi przekazał kpt. Dziurzyński, który po powrocie oświadczył, że za poświęcenie i kilkakrotne narażenie życia w boju należy się plut. Dończykowi order Virtuti Militari oraz awanse. Generał chciał jeszcze tylko dla formalności mieć odpowiedni meldunek od st. sierżanta Kłosa, stwierdzający prawdziwość zeznań Franciszka Dończyka.
Poprzez Włocławek, Gostynin i Kutno dostał się Dończyk ze sztabem armii „Pomorze” w rejon operacyjny nad Bzurą, gdzie po ciężkich walkach i zmaganiach z wrogiem hitlerowskim trafił 18 września 1939 r. do niewoli niemieckiej. Zmarł 9 marca 1959 r. w Kowarach Śląskich koło Zielonej Góry. Jego prochy spoczęły na chojnickim cmentarzu parafialnym.
W pamiętniku Franciszka Dończyka znajdujemy ciekawą późniejszą wzmiankę dotyczącą sztandaru, który tak z narażeniem życia uratował. O tym dowiedział się przypadkowo. „Sztandar, który wręczył 5 września w Toruniu, znajdował się 17 września w aucie osobowym kpt. Dziurzyńskiego niedaleko Iłowa. Co kapitan Dziurzyński uczynił ze sztandarem? – nie udało się ustalić. Przez następne 6 lat losy sztandaru I Batalionu okryte były tajemnicą.
Ku chwale żolnierzy I BS
Dopiero po zakończeniu działań wojennych 11 listopada 1945 r. starszy oficer łącznikowy przy dowództwie 7 Armii Amerykańskiej, mjr Koziebrodzki złożył następujący meldunek szefowi Sztabu Głównego w Londynie – generałowi Kopańskiemu. „Melduję panu generałowi, że odzyskałem sztandar I Batalionu strzelców z Chojnic. Złożył go obywatel polski Jan Jankowski, obecnie zamieszkały w Heidelbergu, Bergheimerstrasse 41. Według oświadczenia Jankowskiego, otrzymał on go od żołnierza amerykańskiego polskiego pochodzenia, zatrudnionego w policji, który mu go przekazał przed powrotem do Stanów Zjednoczonych. Żołnierz ten miał odkryć sztandar w mieszkaniu jednego z członków SS w okolicach Kassel. Kopie powyższego meldunku przywiózł do Chojnic Edmund Kulas”. Sztandar obecnie znajduje się w londyńskim muzeum im. Gen. Władysława Sikorskiego i świadczy o bohaterstwie obrońców Chojnic w 1939 r.
Oprac. i fot z arch. (red). Zdjecia F. Dończyka dzięki uprzejmości Dariusza Wałdocha.