Strona główna > Materiały > II WOJNA ŚWIATOWA > Represje i konsolidacja
Aresztowania i zsyłka do obozów koncentracyjnych trwały przez cały okres okupacji. Pierwsza fala zesłania objęła aresztowanych, których nie rozstrzelano na początku wojny, w drugim etapie znaleźli się ci, którzy w 1942 r. odmówili wpisania na niemiecką listę narodowościową.
W trzecim etapie znaleźli się członkowie ruchu oporu aresztowani w 1943 i 1944 r. Inną dotkliwą sankcją godzącą w polskie rodziny było wysiedlanie. Awiza transportowe z 1942 r. dla stacji Chojnice informują o podstawieniu w dn. 13. 03. wagonów dla 550 osób, a 3.06. podstawiono wagony ze stacji Chojnice dla 800 osób, które wysiedlono do obozu przejściowego w Potulicach. Do 1942 r. największe akcje wysiedleńcze objęły takie miejscowości jak: Racławki, Ogorzeliny, Sławęcin, Żychce, a także rejon Brus i Kosobud.
Do końca roku 1942 w powiecie chojnickim osiedlono łącznie 3443 osoby pochodzenia niemieckiego. Wysiedleniu podlegali nie tylko Polacy, ale i tysiące polskich rodzin mieszkających na Pomorzu od pokoleń, które wykazywały przywiązanie do Polski. Wysiedlanie odbywało się w sposób brutalny, często w godzinach nocnych. Nadzorowały ten haniebny proceder grupy SS i żandarmerii, często pozbawiając wysiedleńców możliwości zabrania podstawowych rzeczy, nie wspominając o utracie dobytku życiowego. Wolno w zasadzie było zabrać tylko pakunek podręczny. Niemcy prowadząc taką politykę liczyli głównie na osłabienie działalności ruchu oporu i zmniejszenie naturalnego stanu ludności polskiej na ziemi chojnickiej. Przyniosło to odwrotny skutek.
Pierwszą działalnością, która korzystnie podnosiła nastroje wśród Polaków było słuchanie wiadomości radiowych, często jednak zbyt optymistycznych, powstałych w wyniku przekazu przez kolejne osoby. Jednak podnosiły morale w tych trudnych czasach i niosły nadzieję. Nastąpiła konsolidacja społeczeństwa bez uprzedzeń i podziałów międzywojennych. W wyniku tego szybko demaskowano prowokatorów i donosicieli. Obok komórki kierowniczej w Chojnicach pod zarządem Franciszki Szablewskiej, do akcji pomocy włączyli się ludzie z okolicznych wiosek. Wydatnej pomocy udzielali lekarze i aptekarze z Czerska. Prowadzono tajne nauczanie, w które zaangażowane było wiele nauczycielek.Mieszkańcy z terenów wiejskich zaczęli pomagać w zaopatrzeniu w żywność, a także wzięli na siebie ciężar utrzymania grup leśnych. Były one pierwszymi w Polsce i powstały już w 1939 r. W ich skład wchodziły osoby poszukiwane przez hitlerowców. Żyli w ziemiankach zwanymi „bunkrami” i tworzyli zalążek przyszłych ugrupowań partyzanckich. Najwięcej zlokalizowanych było ich w rejonie Wiela i Borowego Młyna. Do organizacji lokalnych powstałych samorzutnie należy zaliczyć organizację Wiktora Januszewskiego, Ludwika Świątka, Stanisława Grabowskiego. Działały organizacje ogólnokrajowe, wśród nich ogólnopomorska organizacja „Gryf Pomorski”, którego późniejszy komendant Józef Gierszewski został podstępnie zamordowany w 1943 r. Niemcy wszelkimi sposobami dążyli do rozbicia ruchu oporu. I tak likwidacja „Grunwaldu” w Toruniu przez gestapo w 1940 r. doprowadziła do likwidacji komórki w Chojnicach. Nie obyło się bez aresztowań i osadzenia w obozie koncentracyjnym. Prężnie poczynał sobie wywiad kolejowy, na czele którego stał Jan Osowski, zastępcą był Augustyn Ortman. Grup partyzanckich działających na terenie powiatu chojnickiego było 15. Sprawiały Niemcom wiele kłopotów, a także działały psychologicznie na morale przeciwnika. Działania te były na tyle skuteczne, że Niemcy pewne rejony uznali za szczególnie niebezpieczne wystawiając tam tablice z napisami: „Uwaga! Partyzanci i bandyci”.
Mimo niesprzyjających warunków, przewagi technicznej i liczebnej Niemców - wielu partyzantów nie wahało się toczyć pojedynki z okupantem. Za przykład może posłużyć bohaterska postawa grupy Henryka Grabosza z bunkra „Zielony Pałac” w okolicy Męcikała, która wskutek denuncjacji została okrążona podejmując nierówną walkę. Po całodziennym boju poniosła dotkliwe straty. Ruch oporu na Pomorzu i ziemi chojnickiej był aktywny mimo trudnych warunków okupacyjnych. Bezdyskusyjne jest jego znaczenie. Umocnił on świadomość narodową i dawał nadzieję mimo ogromnych ofiar. Był manifestacją tradycji narodu polskiego na ziemiach polskich uznawanych przez Niemców za swoje. W tym materiale nie sposób wymienić wszystkich, którzy swoją postawą i działaniem zasłużyli na uznanie. Jedno jest pewne, a mianowicie, że w tych trudnych czasach zrodziła się nowa kadra przywódców i ludzi zdolnych do walki, często wielu z nich po zakończeniu wojny było szykanowanych przez „nowe” władze. To właśnie bezimienni swoją codzienną postawą przyczynili się do działalności sabotażowej i wywiadowczej. Wielu z nich zapłaciło najwyższą cenę, a represje dotknęły ich rodziny. Dzisiaj z perspektywy minionych lat winniśmy o nich zachować pamięć, mimo ostatnich prób zmieniania faktów i manipulowania historią.
Oprac. (red.) Z.S. fot. arch. wł.