Strona główna > Materiały > II WOJNA ŚWIATOWA > "A germańcy są u was?"
Wertując archiwalne wydania Słowa Powszechnego (PAX) – pisma codziennego wydawanego w Warszawie - w wydaniu z dnia 18 lutego 1975 r., czytamy wspomnienia chojniczanina Stanisława Gierszewskiego z okresu lat 1944 – 1945. W zapiskach na temat wkroczenia Armii Czerwonej do Chojnic czytamy:
Bez paliwa ani rusz…
Styczeń 1945 r. Niemcy z dnia na dzień wykazywali coraz większe zdenerwowanie, Przez miasto przeciągała coraz większa fala uciekinierów. Hitlerowskie rodziny w pospiechu opuszczały nieruchomości wędrując na zachód do starej ojczyzny. Chwila wolności zbliżała się z każdą godziną. Na boisko obecnej Szkoły Podstawowej nr 1 zjechała jednostka opancerzonych wozów. Hitlerowcy chodzili wokół nich bezradni. Okazało się, że zabrakło paliwa. Od strony Sępólna w kierunku Bytowa przeciągały niedobitki niemieckich wojsk. Zarośnięci, przygarbieni na skleconych z desek saniach ciągnęli swój ekwipunek.
Modlitwa w intencji wyzwolenia
Niedziela 11 lutego 1945 r. Wybieramy się do kościoła. Wychodzimy na ulicę i słyszymy przelatujące samoloty i odgłosy wybuchów. Dopiero potem głos spóźnionej syreny oznajmił nalot. Rodzice i starsi zacierają ręce – to już ostatnie przygotowania do szturmu na Chojnice. W poniedziałkowy wieczór do korytarza naszego domu wchodzi Niemiec w mundurze SA i drze się: - Kto się chce jeszcze ewakuować, to szybko niech spieszy do Powałek. Ostatni pociąg odjeżdża ok. 22. Okazało się, że niedzielny nalot uszkodził tory i odjazd ze stacji chojnickiej był niemożliwy. Dwa dni później z kolegami spotykamy się na skwerze miedzy ul. Strzelecką a Batorego. Niemcy pędzą stado bydła. Nagle na niebie pojawia się samolot i z broni pokładowej kosi wzdłuż ulicy. Nawet nie wiem jak znalazłem się w korytarzu swojego domu. A po chwili nieprzerwana kanonada, która trwała kilka godzin. Siedzieliśmy w piwnicy. Wydawało się nam, ze dom będzie w gruzach. Starsi rozpoczęli modlitwy w intencji szybkiego wyzwolenia.
Germańcy są u was?
Środa – 14 lutego 1945 r. W godzinach rannych ostatnie oddziały niemieckiego wojska przeciągają ulicą. Jakiś podoficer wprowadził do naszego domu żołnierza z pancerfaustem. Ten jednak po godzinie nawiewa w popłochu . Powtarza się ostrzał miasta. Nam wydaje się, że słyszymy wszystkie rodzaje broni. Około godz. 13 wszystko milknie. Jest cisza. Z Bronkiem wychodzimy na korytarz. Dom jest jeszcze cały. Na korytarzu spokój. Gdzieś z ulicy dochodzą odgłosy pojedynczych strzałów karabinowych. Otwieramy powoli drzwi wyjściowe. Bronek ukradkiem zerka na ulicę – to w dół Strzeleckiej, to w stronę sądu. Nagle szybko cofa głowę.
- Stasiu ulicą idą Niemcy.
Zbieram w sobie odwagę i wychylam głowę.
- Bronek, to chyba nie są Niemcy. Nie mają hełmów na głowie, lecz inne dziwne czapki. To chyba Rosjanie!
Bronek jeszcze raz spogląda.
- Tak Rosjanie! Jesteśmy wyzwoleni!
Z okrzykami wracamy do piwnicy.
- Rosjanie przy sądzie! Wychodźcie!
Gdy wszyscy wyszliśmy na korytarz, dochodzi do naszego domu 3 – osobowy zwiad radziecki.
- Tak, tak.
- A germańcy są u was?
- Nie, nie ma, wejdźcie, można sprawdzić.
- Nie nada.
Jednemu z żołnierzy z przewieszonego przez ramię chlebaka wystaje bochen chleba. Spoglądamy na niego łakomym wzrokiem. Żołnierz to spostrzega. Wyjmuje chleb i zwraca się do matki:
- Kuszać u was jest?
- Nie, nie mamy chleba.
- No to bierz.
Matka cofa ręce z niedowierzaniem. Żołnierz wyczytuje w oczach matki nieufność. Bierze chleb do ust i odgryza duży kęs.
- No bierz, widzisz, nie jest zatruty.
Żołnierze wychodzą, idą w dół ulicy Strzeleckiej. My niemal wyrywamy chleb matce z rąk. Wracamy do piwnicy, ponieważ żołnierze nakazali nam ostrożność…
Moskwa dziękuję swoim żołnierzom
Podziękowania pisemne od Naczelnego Dowództwa Radzieckiego dla żołnierzy biorących udział w walkach o Chojnice. Zamówienie Nr 280 z 15.02.45 r. Dotyczy wyzwolenia miasta Chojnice Wydany 15 lutego 1945 podczas operacji pomorskiej Wschodniej.
Dodatkowo w Moskwie dzień zdobycia Chojnic i Tucholi uhonorowano 20 salwami artyleryjskimi i karabinowymi.
Oprac. (red) Z.S. fot arch.