Strona główna > Materiały > LATA MIĘDZYWOJENNE > Jednak można?
W latach międzywojennych podobnie jak w całym kraju, tak i w Chojnicach bywały sytuacje wspólnego jednoczenia. Waśnie i zatargi polityczne schodziły na dalszy plan. Tak bywało podczas ważnych świąt kościelnych, państwowych oraz wizyt osobistości.
W latach międzywojennych podobnie jak w całym kraju, tak i w Chojnicach bywały sytuacje wspólnego jednoczenia. Waśnie i zatargi polityczne schodziły na dalszy plan. Tak bywało podczas ważnych świąt kościelnych, państwowych oraz wizyt. Najczęściej zaproszenia kierowane do różnych partii i stowarzyszeń desygnował burmistrz miasta. Mało kto pozostawał obojętny. Relacje prasowe z tamtego okresu dowodzą, iż rocznicowe obchody i nie tylko, traktowano poważnie. W zachowanych aktach miejskich czytamy: „15 marca 1938 r. burmistrz Sieracki pisał w zaproszeniu: „W czwartek dnia 16 czerwca 1938 r. obchodzimy największe święto kościelne „Boże Ciało”. Rokrocznie w uroczystej procesji bierze udział Magistrat i Rada Miejska. Zgodnie z ustalonym porządkiem Zarząd Miejski kroczy w pochodzie przed siostrami służebniczkami, zaś Rada Miejska przed Zarządem Miejskim, bezpośrednio za Towarzystwem Śpiewu Lutnia.Szanownych Członków Magistratu i Rady Miejskiej proszę o łaskawe o ile możności gremialne stawienie się do pochodu”.
Prezydenckie odwiedziny
4 lata po odzyskaniu niepodległości Chojnice doczekały się pierwszej wizyty prezydenta RP, Stanisława Wojciechowskiego, mimo, iż wcześniej w kwietniu 1923 r. głowa państwa gościła na Pomorzu, m. in. w niedaleko położonych od Chojnic Dziemianach. Dnia 6 sierpnia 1924 r. podczas drugich odwiedzin na Pomorzu dostojnikowi zgotowano huczne przyjęcie, zaskakując tym samym pozostałych gości, jak i osoby towarzyszące wizycie. W samych Brusach wybudowano 24 bramy powitalne obwieszone ozdobnymi girlandami. Tak było również na całej trasie z Brus przez Lubnię do Wiela. Miasto Chojnice z tej okazji wydało (dzisiaj prawie nieosiągalny) biuletyn informacyjny. Mimo, iż wizyta w samych Chojnicach trwała tylko kilka godzin wywarła wielkie wrażenie na mieszkańcach i władzach miasta, „Dziennik Pomorski” w doniosłym tonie komentatorskim odwoływał się do patriotyzmu i polskości Kresów Zachodnich.
Kolejny prezydent RP Ignacy Mościcki na Pomorzu i w powiecie chojnickim bywał nie raz. Jednak najbardziej oficjalnie podejmowany był 6 sierpnia 1927 r. (zbieżność dnia i miesiąca z wizytą prezydenta Wojciechowskiego). I tak podczas tej wizyty chojnicki rynek został udekorowany, a prezydent uroczyście powitany przed ratuszem miejskim. Kilkakrotnie w latach późniejszych prezydent, który docenił uroki tego zakątka kraju – przebywał na wypoczynku. Wówczas latem 1933 r. „Lud Pomorski” donosił czytelnikom, iż prezydent w Czersku u Nadzorcy Łąk Państwowych spożył śniadanie, a następnie w Czarnej Wodzie polował na kaczki.
Obiektywni
Wiadomo, że mieszkańcy Chojnic zawsze godnie potrafili przyjąć dostojników państwowych, mimo, że na co dzień mieli swoje odmienne krytyczne nieraz zdanie. Mimo to potrafili okazać dla nich szacunek. Jednak dla wielu najważniejszą postacią był marszałek Józef Piłsudski. Co ciekawe, nie cieszył się szczególnym poważaniem na Pomorzu i w samych Chojnicach .Często stanowił on przytyk do wesołych historyjek i anegdot z nim związanych. Nie przepadano też za zarządzanymi przez starostów obchodami imienin Marszałka, a potem prezydenta Mościckiego, nawet z flagowaniem domów. Jednakże przy często krytykowanej ich polityce przy jednoczesnym poparciu działań R. Dmowskiego, J. Hallera potrafiono docenić zasługi Marszałka. Dowodem na to może być opina J. Rydzkowskiego, który w „Rozmowach z sobą zanotował: „Już rok minął, kiedy rozstał się ze światem człowiek czynu. Człowiek, który mocną ręką kierował losem swego narodu. Z niekłamanym żalem żegnały go miliony. Nie tylko w Polsce. (...) Dobrze się stało, że naród uznał: Józef Piłsudski dobrze przysłużył się Polsce. Milionom Polaków wskazał, jak należy miłować Ojczyznę, wierzyć w Polskę. (...)
Był Polakiem, którego wola poświęcenia się dla Ojczyzny nigdy nie opuszczała, jak nie opuszczała miliony jego przodków. Toteż Polska zmartwychwstała”. Pisząc te słowa Rydzkowski zapewne nie przypuszczał, że czas niepodległości nieuchronnie zbliża się do końca, i to za sprawką sąsiada zza miedzy, zza zachodniej granicy.
Fot. Archiwum. Oprac (red). na podst. „Dzieje Chojnic”