Strona główna > Materiały > LATA MIĘDZYWOJENNE > Mroczna tajemnica
Mimo upływu lat od czasu tragicznych wydarzeń, które wstrząsnęły Chojnicami, później nawet poza granicami kraju – tajemnica morderstwa 18 - letniego gimnazjalisty Ernsta Wintera nadal pozostaje nierozwiązana i budzi sporo wątpliwości.
Ernst zaginął na początku marca 1900 r. Zaniepokojony ojciec wraz ze swoim przyjacielem piekarzem Lange rozpoczął poszukiwania. W połowie marca w przybrzeżnych trzcinach Jeziora Zakonnego (obecnie Park Tysiąclecia) wyłowili owiniętą w papier i sznurek paczkę. Zawierała górną część męskiego torsu, pozbawionego głowy i rąk.Mimo tak drastycznej zawartości znaleziska ojciec rozpoznał ciało. Niedaleko odkryli drugi pakunek zawierający dolną część – bez nóg. Po chwili pojawili się ludzie, a wezwany miejscowy dr Mueller potwierdził fachowość cięć oddzielających poszczególne części ciała. Diagnoza brzmiała: „Zrobił to rzeźnik, albo chirurg” W mieście zawrzało od domysłów. Kto dopuścił się tak potwornej zbrodni? Gdzie znajdowały się pozostałe części ciała? Na odpowiedź nie czekano długo. Kilka dni później od czasu znalezienia makabrycznego pakunku, za bramą cmentarza protestanckiego leżało lewę ramię. Znalazły je dzieci na świeżo spadłym śniegu. W kilkanaście dni później na skraju lasu przy gospodarstwie Dunkershagena znaleziono owiniętą w gazetę „Taegliche Rundschau” głowę, a przy niej chusteczkę z monogramem „A”. Lewe - udo wyłowiono w tym samym jeziorze, w którym znaleziono części ciała Ernsta. S
Sprawa makabrycznego mordu zataczała coraz większe kręgi i spekulacje. Pojawiła się wersja o pozyskiwaniu przez Żydów krwi do pieczenia macy. Tę wersję do ministra prowincji przesłał urzędnik powiatowy baron von Zedlitz. Znany chojnicki fotograf Max Heyn zajął się kolportażem zdjęć Wintera. Podsycana wersja spowodowała, że w nocy zaczęto wybijać szyby w żydowskich domach. Komitet obywatelski, który powstał w wyniku aresztowania Luteranina członka Rady Miejskiej rozpoczął własne śledztwo. Paul Bruhn do podejrzanych zaliczył rzeźnika Lewiego. Podsyciło to i tak gorącą atmosferę. Sprawa zaczęła wymykać się spod kontroli. Doszło do zamieszek. Zaatakowano ratusz, próbowano podpalić synagogę. W tej sytuacji ówczesny burmistrz Chojnic Georg Deditius zwrócił się o pomoc do wojska. Rozgłos wydarzeń zdenerwował samego cesarza Wilhelma II. Podjął on decyzję o wysłaniu batalionu i zaprowadzeniu porządku w mieście. Przybyłe jednostki m.in. z Grudziądza spacyfikowały miasto wystawiając warty. Prasa berlińska zamieściła obszerny materiał przysyłając swoich korespondentów. Śledztwo prowadzone przez Brauna, stołecznego inspektora Wydziału Zabójstw z Berlina obaliło wersję o mordzie rytualnym.
W gąszczu niejasności …
Braun zwrócił uwagę na rzeźnika zamieszkującego w pobliżu miejsca zbrodni, niejakiego Hoffmanna. Ponoć Winter z jego córką Anną miał mieć romans. Wysunął hipotezę, że to on miał ich przyłapać w jednoznacznej sytuacji i zabić go w afekcie. Hoffmann w odpowiedzi na zarzuty obciążył zeznaniami sąsiada Lewego.Stwierdził, że rozpoznał „koszerne” cięcie na znalezionych szczątkach. „Oliwy do ognia” dodało ustanowienie najwyższej nagrody w wysokości 20.000 marek w historii cesarskich Niemiec. Decyzję taką podjął Minister Sprawiedliwości. Na owe czasy była to suma pokaźna. Spowodowała zgłoszenie się świadków zeznających nieprawdopodobne rzeczy. W mieście zaczęła krążyć wersja, jakoby mordu dokonano w piwnicy Lewego. Wydawca pocztówki ukazującej to wydarzenie został skazany na pół roku aresztu. Zeznający Maslow, który rzekomo widział światło w piwnicy Lewego, w noc morderstwa i dwóch Żydów niosących pakunki w stronę jeziora, coraz bardziej plątał się w swoich zeznaniach. Przełomowym momentem w prowadzeniu śledztwa było znalezienie w lesie miejskim zakrwawionej marynarki Ernsta. Niebawem odnaleziono w ogrodzie Loży Masońskiej (obecnie szk. muzyczna) zakrwawione spodnie ze śladami nasienia należące do Wintera. Wobec takich dowodów rzeczowych poddanych wnikliwym badaniom, komisja z Berlina, której przewodniczył dr. Puppe z Berlina wydała orzeczenie: „Wintera uduszono a cięć dokonano później”. W dalszej części raportu stwierdzono: „Został zabity w ubraniu w trakcie stosunku płciowego”. Ponadto policja w Chojnicach stwierdziła, że zamordowany mimo młodego wieku był częstym bywalcem domu publicznego i utrzymywał kontakty ze światem przestępczym Chojnic.
W całej sprawie, która nabrała rozgłosu i była świadectwem narastania obsesji - podejrzanych było wielu. Podobnie jak i do dzisiaj pozostało wiele niewyjaśnionych zagadek. Dlaczego zamknięto sprawę (ponoć ze względów nastrojów społecznych) mimo obalenia alibi Hoffmanna przez prokuratora Lautza? Wątpliwości miał również inspektor Braun, który jeszcze w 1907 r. próbował otworzyć sprawę przeciwko Maslowowi, który tak zacięcie oskarżał Lewego, a po wydarzeniach z rodziną wyjechał do Saksonii. Czy dlatego?, że znał Wintera osobiście, a ten miał kontakty z jego żoną? Co robił w gospodarstwie Bormanna?, który jako jedyna z 12 osób w powiecie prenumerowała „Taegliche Runschau” w którą zawinięto głowę Wintera. To on potrafił oprawiać zwierzęta, znał więc rzeźnickie cięcia?
Jeszcze w czasach okupacji hitlerowcy bezskutecznie poszukiwali akt sprawy, a mord opisany został 60 lat później w książce „Deutsches Petival” i do chwili obecnej w wielu krajach pozostaje w centrum zainteresowania. Prawdy nie dowiemy się już nigdy. Kim był morderca? Pozostanie to tajemnicą - kto z nich żyjąc ze świadomością zbrodni – zabrał ją do grobu?
Oprac. (red) Z.S. fot. (arch.)