Strona główna > Materiały > LATA MIĘDZYWOJENNE > Ze wspomnień Jana Kaletty...
Mimo, iż nie był rodowitym chojniczaninem na trwale zapisał się w historii miasta Chojnic. Od roku 1906 był kierownikiem biura adwokackiego w Chojnicach, a od 1914 r. radnym miejskim.
Jako komisarz Rządu Polskiego przejął z rak zaborcy władzę miejską i następnie ją przekazał komisarycznemu burmistrzowi dr Sobierajczykowi. W latach 1920 – 1939 był radnym miejskim i wielokrotnie wiceburmistrzem miasta. Znany był ze swojej patriotycznej postawy i poglądów, czego nie darowali mu Niemcy po wkroczeniu we wrześniu 1939 r., publikując za nim list gończy. Jan Kaletta pod przybranym nazwiskiem przebywał w Warszawie, gdzie pracował jako tłumacz sądowy. Postrzelony na ulicach Warszawy, zmarł 25 marca 1942 r. Pochowany został na cmentarzu bródnowskim.
Kroki ku wolności…
(…) Dnia 5 listopada 1918 r. przyniosły gazety znaną odezwę sparlamentaryzowanego rządu niemieckiego. Następnego dnia przyszły już wiadomości o rozruchach w Kilonii, gdzie marynarze rozpoczęli rewolucję. Należało się spodziewać jej rozszerzenia na całe Niemcy. Trzeba było zdecydować się jakie stanowisko należałoby zająć na wypadek rewolucji w Chojnicach. Czy brać w niej udział, czy stać wobec niej bezczynnie w obserwacji.Na konferencji odbytej z mecenasem Kopickim i Chrzanowskim ze Zbenin zdecydowaliśmy uczestniczyć w Rewolucji. W niedzielę, 10 listopada w południe zwołał burmistrz dr Molkentin konferencję trzech członków Magistratu i biura Rady Miejskiej, na którą powołał i mnie, jako przedstawiciela robotników w Radzie Miejskiej. Postanowiono zwołać cały komplet Rady na poniedziałek przed południem. W niedzielę wieczorem byłem na stacji kolejowej , by się od przejeżdżających kolejarzy dowiedzieć, co się w kraju dzieje. Dowiedziałem się od nich jak i komendanta dworca rotmistrza Schrödera, że wszędzie tworzą się Rady Żołnierzy i Robotników. Schröder zdradził mi, że otrzymał poufne polecenie z Piły podporządkować się organizacji socjalistycznej Chojnicach.
Ta zaś miała stworzyć Radę Żołnierzy i Robotników. Wiedziałem, że partia Socjalistyczna w Chojnicach była słabo zorganizowana. Na czele partii stał p. Lindstedt, sędziwy mistrz szewski. Socjalistyczne organizacje robotnicze, wzgl. zawodowe były rozbite. Silny był natomiast Katolicki Związek Robotników, którego byłem długoletnim sekretarzem. To była moja siła. Postanowiłem uprzedzić socjalistów. Porozumiałem się jeszcze w niedzielę z robotnikami wymienionego Związku, w którym zresztą byli prawie sami Polacy. Wybrano naprędce przedstawicieli robotników z różnych większych przedsiębiorstw, nie wykluczając oczywiście także i robotników socjalistów. Przyciągnięto również pracowników kupieckich i przemysłowych.
W hotelu „Priebe” dziś Polonia (obiekt zlokalizowany przy Rynku, po 1945 r. nie został odbudowany) została utworzona Rada Żołnierzy i Robotników. Jako delegatów swych wybrała czterech członków Eilers, Szyszke, Fleischer i Kaletta. Pod przewodnictwem por. Praga ukonstytuowała się Rada Żołnierzy i Robotników. Przewodnictwo objął Prag. Pierwszym zastępcą był przewodniczący Kaletta, drugim zastępcą Röder. Podzielono poszczególne funkcje i postanowiono podporządkować władze w Radzie. Pierwszy zgłosił takową gotowość landrat Furhmann, który był obecny tak na posiedzeniu Rady miejskiej, jak i na posiedzeniu Rady Żołnierzy i Robotników. Pierwszy wiec Polonii chojnickiej odbył się w Sali Heinricha. Przemawiał ksiądz Kurzawski. Urządzono na początku grudnia pierwszą polską wentę w hotelu Centralnym. W powiecie ruch polski skupiał się częściowo w radach rolników i robotników. Kontakt z tymi organizacjami utrzymywałem za pośrednictwem znanego w Brusach działacza polskiego dyr. tamtejszej spółdzielni „Kupiec” Bolesława Kargego. Dnia 1 września 1919 r. odbyłem konferencję z p. Adamem Wolschlegierem z Cołdanek w Hotelu „Reichshof”. Obstawiony byłem szpiegami, o czym doskonale wiedziałem. Niebawem o naszej konferencji dowiedział się landrat Furhmann i ściągnął od Rödera z komendy dworca żołnierzy i za zgodą tegoż Rödera aresztował Wolschlegiera. Na aresztowanie mojej osoby nie uzyskał zgody całej Rady Żołnierzy i robotników. Chcąc upewnić się co dalej, wyjechałem rowerem do Zbenin. Pana Chrzanowskiego jednak nie było, gdyż i jego trzymali pewien czas wprawdzie nie w areszcie, ale jednak w izolacji w hotelu „Reichshof”.
Postanowiłem wrócić się do Chojnic i udać się na posiedzenie Rady. Przybyłem do Chojnic przed Ratusz, gdzie znalazłem tłumy publiczności. Przebiłem się przez tłumy aż na sale ratuszową. Sala, korytarze były przepełnione. Na sali znajdowała się prawie cała inteligencja chojnicka: landrat, burmistrz, sąd, prokuratura, magistrat i radni. Moje ukazanie się na sali wywołało konsternację. Wszyscy byli przekonani, że uciekłem do Poznania. Ponieważ akurat była godzina ósma, na którą było zwołane posiedzenie, usiadłem na krześle prezydialnym i zagaiłem zebranie. W krótkich wywodach oświadczyłem, że głównym punktem obrad będzie pewnie moja osoba, to podczas tych obrad oddaję moje przewodnictwo Röderowi. Röder, obejmując to przewodnictwo zdał sobie sprawę z przebiegów, dotyczących aresztowania p. Wolschlegiera i rzekomej ucieczki mojej osoby. Wyraził ubolewanie, że musiano u mnie przeprowadzić rewizję domową, gdzie nic nie znaleziono i przeprosił mnie za wyrządzoną krzywdę. W toku dalszej dyskusji Herz wyraził zdziwienie, że od początku Rady Żołnierzy i Robotników w wydziale wykonawczym znajduje się dwóch Polaków, z których jeden tj. p. Kaletta konspiruje z Polakami. Głos zabrał również landrat Fuhrmann, który podkreślił, ze przy aresztowaniu p. Wolschlegiera znaleziono materiał, który niezbicie obciąża jednego z członków Rady. Po przemówieniu wszystkich zabrałem głos i w dłuższym uzasadnieniu motywowałem swoją działalność, która głównie była skierowana ku utrzymaniu ładu i porządku bez rozlewu krwi. Jedyny sprzeciw wywołany przeze mnie, było twierdzenie, gdy nawoływałem Niemców do zaniechania jakiegokolwiek oporu, gdyż nie miałby on celu, bo Ententa przyśle Polsce pomoc w postaci wojska. Wszystkie inne moje wywody znalazły uznanie i na końcu udzielono mi jednogłośnie zaufanie. To też objąłem jednogłośnie przewodnictwo.
Traktat Wersalski…
„(…) Zwycięstwo to na posiedzeniu nie było jednak trwałe. Wdrożono bowiem postępowanie śledcze przeciw p. Wolschlegierowi i mnie, nałożono cenzurę na moją korespondencję pocztową i telefoniczną. 8 stycznia 1919 r. wystosował Wydział Wykonawczy Rady Żołnierzy i Robotników do mnie pismo, w którym wyraża swoje ubolewanie z powodu obrotu, jaki sprawa wzięła i prosi mnie, bym przewodnictwo złożył, ponieważ RŻiR w Chojnicach w tym „czysto niemieckim mieście” musi bronić sprawę niemiecką, a ja jako Polak tej sprawie służyć nie będę chciał, albo nie mógł. Wyrazili mnie podziękowanie i ubolewali, że ta różnica narodowa i wystąpienie ze strony polskiej zmuszą ich do tego stanowiska wobec mnie i do utraty takiej dodatniej rzekomo siły. Sprawa potoczyła się szybko dalej, śledztwo również. Wypuszczonego na wolność p. Wolschlegiera aresztowano ponownie. Przygotowano akt oskarżenia i wyznaczono termin do rozprawy przed Sądem Rzeszy w Lipsku. Rada traciła coraz więcej na znaczeniu. Mając czas, poświęciłem moje siły innej pracy, w toku której podróże prowadziły mnie często do Warszawy. Wynikiem tych prac było dostarczenie głównemu urzędowi różnych spraw. W tych pracach główny udział brali: szambelan Sikorski, p. Józef Chrzanowski, we większej mierze p. Juliusz Schreiber, p. Bolesław Karge.
Podpisanie Traktatu Wersalskiego zastało mnie w Warszawie. Częste konferencje w komisariacie dla Prus Wschodnich i Zachodnich dały mnie możność odpierania pretensji innych delegacji polskich, np. delegacji ze Złotowa, która w zamian za Złotowo chciała Chojnice i Kaszuby zostawić po stronie niemieckiej, a zadowoliła się tylko dworcem chojnickim. W Chojnicach życie polskie ruszyło żwawo do przodu, utworzono polskie towarzystwa, Straż Ludową i czuwano by władze niemieckie zbyt wiele nie wywoziły z miasta i powiatu do Niemiec. Co do powstania wielkopolskiego nastąpił rozejm. Polska zawarła z Niemcami umowę w dniu 23.10.1919 r. Na podstawie tejże umowy umorzono postępowania karne o zdradę stanu i wypuszczono na wolność uwięzione osoby. Zbliżała się chwila wykonania Traktatu Wersalskiego i powrót Chojnic do Rzeczypospolitej. W każdej chacie polskiej przygotowano się na przyjęcie wojska polskiego, wyszywano chorągwie i emblematy polskie. I nadszedł wreszcie długo oczekiwany dzień. Delegat przy landraturze śp. szambelan Sikorski otrzymał wiadomość, że wojsko polskie przybędzie do Chojnic 31 stycznia 1920 r. Całe miasto było na nogach. O godz. 10 Grenzschutz ze śpiewem opuścił miasto Chojnice. Wyznaczono komisarzy do objęcia władz. Sądownictwo przejmował śp. Aleksander Standera, prokuraturę p. Antoni Ulandowski, kolejnictwo p. mecenas Kopicki (wszystkie urzędy kolejowe), starostwo p. szambelan Sikorski, magistrat i władze miejskie p. Kaletta. Spisano odpowiednie protokoły. Zbliżało się południe. Pierwszy oficer polski, który przybył do Chojnic, był późniejszy redaktor Hofmann. Przybył on już kilka dni wcześniej i przygotował formalności wojskowe. Wojsko polskie maszerowało szosą Szenfeldzką. Wysłano mu naprzeciw konno p. Padełchowicza z Szenfeldu, który miał donieść, kiedy wojsko będzie na rynku.
Z powrotem w Ojczyźnie…
Wojska, na czele których znajdował się płk Wrzaliński, dzisiejszy prezydent m. Gniezna, wkroczyły od strony Szenfeldu. Przed Bramą Człuchowską oddziały zatrzymały się na chwilę, a dowódca i oficerowie oddali salut wojskowy. Pułk ustawił się w czworoboku na rynku. Do dowództwa skierował się komendant powiatowy Straży Ludowej p. Ulandowski w otoczeniu mec. Kopickiego i nieugiętego, choć szarego działacza sokolego śp. Aleksandra Standery. Oficerowie zbliżyli się do starosty szambelana Sikorskiego, który ich powitał bardzo serdecznie. Odpowiedział płk Wrzaliński. Treść jego przemówienia była krótka, lecz wyrazem zawsze w ustach mile dźwięczącym: „Przyjmuję m. Chojnice, jako cząstkę ziemi polskiej i da Bóg na wieki pozostaną”.
Następnie odbyła się defilada wojsk, a następnie spożyto skromny podwieczorek. Wieczorem, kiedy runął hańbiący pomnik Wilhelma I, w starostwie odbyła się wspaniała biesiada wydana przez szambelanową Sikorską. Do uczty zasiadło ok. 60 osób. Toasty wznieśli szambelan Sikorski i płk Wrzaliński. Przejąwszy władzę nad miastem miałem obowiązek oddać ją burmistrzowi komisarycznemu śp. dr Sobierajczykowi i wprowadzić go w urząd. Ustawa wymagała, że stać się to miało na zebraniu Rady Miejskiej. Toteż zarządziłem posiedzenie Rady Miejskiej na 1 lutego 1920 r. Na tym zebraniu obecni byli prawie wszyscy radni i magistrat. Po zagajeniu zabrałem głos i pierwszy raz w tej sali w języku polskim wyraziłem zadowolenie, że Chojnice po długoletniej niewoli wracają w posiadanie prawowitych ich właścicieli, tj. Rzeczypospolitej Polskiej. Wyraziłem zadowolenie, że sprawiedliwości stało się zadość i że minęły czasy udręki narodu, a nadszedł czas wolności.
Wprowadzając burmistrza w urząd powierzyłem jego opiece to miasto. W niemieckim języku powiedziałem: „Stwierdzam i podaję do wiadomości, że jako komisarz Rządu Polskiego, przejąwszy władzę nad tym miastem, oddałem ją w ręce komisarycznego burmistrza p. dr Sobierajczyka, którego w urząd wprowadziłem. Tym samym miasto przeszło na własność Rzeczypospolitej”. Pan dr Sobierajczyk złożywszy ślubowanie, również przemówił w języku polskim, a później niemieckim. Przyrzekł, że będzie się starał być sumiennym, sprawiedliwym włodarzem tego miasta i że obywateli będzie traktował równo, bez względu na ich przekonania polityczne, narodowościowe, czy religijne.
Zabrał również głoś dotychczasowy burmistrz dr Molkentin, który stwierdził, że wobec wprowadzenia polskiego komisarycznego burmistrza, nie ma on możności wykonywania swojego urzędu i że zastrzega swoje prawa (rozchodziło się o prawa do poborów wobec rządu niemieckiego). Zabrał głos radny aptekarz Schultze, który podziękował dotychczasowemu burmistrzowi za jego pracę i wyraził życzenie, by ten w najkrótszym czasie wrócił na swój urząd.(!) Tak zakończyło się pierwsze historyczne posiedzenie Rady miejskiej w Chojnicach po odzyskaniu niepodległości w 1920 r.”
Jan Kaletta
Oprac. (red), fot. archiwum