Strona główna > Materiały > PRL > Kaszuby stają sie modne ...
Furorę podczas Święta Morza w 1957 r. wywołał zespół z Czerska „Kaszuby”. Wówczas po raz pierwszy wielu mieszkańców, nie tylko Pomorza, mogło naocznie przekonać się o walorach artystycznych i folklorze regionu. Prasa lokalna tak odnotowała ten fakt:
50 - lecie czerskich „Kaszubów”…
Mamy więc nowy zespół „Kaszuby”, tak jak w innych regionach „Mazowsze” czy „Śląsk”. – Ale nie, to nie to samo – mówią członkowie zespołu. Nasz zespół jest amatorski, nie mamy wykształcenia muzycznego ani choreograficznego. Jesteśmy trochę samoukami, a poza tym przecież pracujemy. Śpiewamy i tańczymy poza godzinami pracy. Jest to nasz wypoczynek i rozrywka. W ładnym drewnianym domku przy ul. Szkolnej 13 zespół ma swoje stałe lokum. Tutaj w poniedziałki, i czwartki odbywają się próby. W świetlicy można urządzać potańcówki, poczytać książki (biblioteka ma 2 tys. tomów), zagrać w szachy. Przed paroma miesiącami kierownictwo tartaku i Rada Zakładowa postanowiły odświeżyć świetlicę. Trzeba było podnieść scenę w sali widowiskowej, zmienić oświetlenie i wentylację. Świetlicę postanowiono urządzić na styl kaszubski. O początkach zespołu można dowiedzieć się z kroniki. Założycielka i kronikarka zespołu Teresa Czarnowska upamiętniła to wydarzenie serią zdjęć stawiając datę – lipiec 1955 r.
- Na początku byłam sama, trochę w nieodpowiednim stroju. Tak jak tego kolegę witaliśmy wszystkich wstępujących do zespołu. Jest już nas gromadka. I tak powoli z małego, kilkuosobowego zespoliku, który śpiewał i tańczył na różnych uroczystościach, powstał duży zgrany zespół. Szczególnie dużo nowych osób wstąpiło do zespołu na początku 1955 r., gdy przestawiono się na pieśni i tańce kaszubskie. Od tego czasu zespół przybrał nazwę „Kaszuby”. - Nasze początki były skromne – opowiada Jutka Szprenge jedna z konferansjerek zespołu. - Nie mieliśmy repertuaru, strojów, ani instrumentów. O wszystko musieliśmy się troszczyć sami. Piosenki zbierała pani Czarnowska odwiedzając pobliskie wioski. Śpiewaliśmy piosenki tylko jednogłosowe. Stroje szyłyśmy i haftowały same. Na ich kupno nie było pieniędzy.
Kaszuby stają się modne…
- Proszę wyobrazić sobie nasze zdziwienie i radość, gdy na Eliminacjach Zespołów Artystycznych zdobyliśmy I miejsce, najpierw w Czersku, później w Chełmnie i Bydgoszczy na eliminacjach wojewódzkich. W niedługim czasie, bo w maju 1955 r. „Kaszuby” znalazły się we Wrocławiu, na Ogólnopolskich Eliminacjach Zespołów Świetlicowych. - Byliśmy przerażeni – wspomina pani Jutka. – Inne zespoły miały bogate, złotem wyszywane stroje, piękne korale, równe buciki. My przyjechaliśmy w naszych starych własnoręcznie uszytych strojach. – Dziwiono się: - To wy same wyszywałyście serdaki? Pewno nawet nie macie własnej garderobianej. Niestety, nie miałyśmy. Zespół nasz był duży. Liczyliśmy wtedy 100 osób, ale zachowywaliśmy się tak, jakby nas nie było. Bez krzyku i reklamy.W tym samym roku zespół odwiedził raz jeszcze Warszawę, we wrześniu na Dożynkach Centralnych. Potem posypały się i inne wyjazdy do okolicznych wsi i miast. Zmieniając trzykrotnie program, daliśmy 50 występów. Zainteresowała się nami prasa i radio. „Kaszuby” stały się modne.
Wy nam samochód, a my damy występ…
Powodzenie jakim cieszą się występy zespołu, to w dużej mierze zasługa instruktora chóru prof. Bernarda Ostrowskiego. Świetny muzykolog i pedagog pracuje z zespołem od 1955 r. Pod jego kierunkiem chór poznawał tajniki pięcioliniowego układu nut. Zaczął śpiewać piosenki na kilka głosów. Zespół taneczny kierowany przez Teresę Czarnowską, w ostatnim czasie przejęła Teresa Miszewska. Instruktorem siedmioosobowej kapeli jest Leon Freitag. Do niedawna zespół „Kaszuby” liczył przeszło 100 osób (1957 r. – red.). Ze względu na trudności transportowe zmniejszono skład do 80 osób. Gdy przyjdzie do wyjazdu na występy, nie ma czym, a przede wszystkim nie ma za co jechać. Pociągiem za drogo, samochodu własnego nie ma, a pożyczyć trudno. Kierownictwo zespołu zawiera więc umowę z zapraszającymi: – Wy dacie samochody do przewiezienia zespołu, a my wam urządzimy występ. Cóż, na takim „interesie” niewiele się zarabia… A pieniądze są ciągle potrzebne. Trzeba przecież podzelować buty, podfarbować spódnice czy kupić nowy instrument. Plany na przyszłość? Jest ich dużo. Zdaniem prof. Ostrowskiego trzeba jak najszybciej oddzielić od siebie zespoły chóralny i taneczny. Wiele jest osób, które śpiewają i tańczą. Jest to bardzo uciążliwe i nie wychodzi na dobre ani jednemu, ani drugiemu zespołowi. W swoim dorobku artystycznym zespół ma wiele pięknych pieśni i tańców kaszubskich. Śpiewają i tańczą rzeczy znane, jak i dawne zapomniane melodie .Młodzi i starsi są pełni zapału. Chcieliby zrobić jak najwięcej. Kochają swoją kaszubską mowę i pragną za pomocą piosenek zapoznać z nią cały kraj. Pokazać jak piękne rzeczy potrafi tworzyć kaszubski lud.
Krajoznawczo i turystycznie…
Prawie pół wieku temu w wydaniu specjalnym „Kaszëbë” Zbigniew Stromski napisał:
„(…) Doceniając znaczenie ruchu turystyczno – krajoznawczego, Oddział Zrzeszenia Kaszubskiego w Chojnicach powołał do życia sekcję turystyczno – krajoznawczą powierzając jej kierownictwo zrzeszonej młodzieży. Jednym z głównych zadań sekcji będzie zapoznawanie młodzieży przede wszystkim z własnym regionem i ewentualnie uczestnictwem w zebraniach, na których wygłaszane będą odczyty i referaty krajoznawcze, historyczne itp., oraz przez organizowanie wycieczek należycie przygotowanych pod względem naukowym. Przyczyni się to nie tylko do poznania przez młodzież własnego środowiska w którym żyje, nie tylko pogłębi historyczny zakres wiadomości o swoim mieście i okolicy, ale wzbudzi uczucia miłości do swojej ziemi. Postanowiono nawiązać ścisły kontakt z Powiatowym Oddziałem PTTK. Należy więc przypuszczać, że sekcja turystyczno – krajoznawcza przy Zrzeszeniu Kaszubskim w niedalekiej przyszłości skupiać będzie jeszcze więcej miłośników turystyki i krajoznawstwa.
Oprac. (red) fot. archiwum