Strona główna > Legendy i podania > Duchy topielców
Duchy topielców
Legendy podają, że na terenie powiatu chojnickiego znajdują się nawiedzone miejsca. Wprawdzie sceptycy twierdzą, że duchów nie ma, to jednak warto zapoznać się z publikacją.
Z książki „Legendy Borów Tucholskich” autorstwa Romana Apolinarego Reglińskiego wynika, że od czasu do czasu w wodach Jeziora Ostrowitego (pomiędzy wsiami Lichnowy i Ostrowite) można ujrzeć śnieżnobiałego potwora wielkości cielęcia. Zjawa pływa niezwykle szybko i bezgłośnie. Czasem chowa się w przybrzeżnych trzcinach – dawniej polował na wchodzące do wody krowy, obecnie zapewne nie wzgardzi również nieostrożnym pływakiem. Kim jest tajemniczy duch? Według legendy to poprzedni właściciel jeziora pokutuje w ten sposób. Ten zły i chciwy człowiek pozbawił majątków wielu dzierżawców. Bogactwo zagłuszyło jego sumienie. Pewnego dnia, gdy właściciel łowił ryby, spotkała go jednak kara – jego łódź wywróciła się, a on sam utonął. Śmierć nastąpiła nagle, mężczyzna nie przyjął sakramentów, jego dusza musi więc pokutować w jeziorze aż do chwili osiągnięcia zbawienia.
Z wodą łączy się również inna historia przytoczona przez tego samego autora. Nazwa folwarku Pomoc, do dziś znajdującego się na małym półwyspie u zachodniego brzegu Jeziora Charzykowskiego, miała wziąć się od okrzyków „Pomocy, pomocy!”, które podobno często dobywają się z wód jeziora. Za czasów zakonu krzyżackiego w miejscu folwarku miał stać krzyżacki dwór obronny, w którym mieszkało trzech rycerzy. Na pobliskiej wyspie jeziornej żył natomiast stary giermek rycerski. Starzec ganił rycerzy za prowadzenie niemoralnego trybu życia, przez co ściągnął na siebie ich nienawiść. W końcu wszyscy trzej popłynęli na wyspę z zamiarem zabicia staruszka. Pod wpływem jego pełnego wyrzutu spojrzenia zrezygnowali jednak z zabójstwa, schowali miecze i wypłynęli z powrotem. Niestety, mieli pecha – gdy wracali, łódź wywróciła się, a oni utonęli. To ich okrzyki dobywają się z fal jeziora.
Chojnice również posiadają swojego ducha. W 1433 r. miasto było oblegane przez husytów, którzy próbowali wedrzeć się do środka od strony Baszty Kościelnej (położonej po wschodniej stronie Starego Miasta). Franciszek Pabich w swoim „Małym leksykonie chojnickim” podaje, że mieszkańcy w porę spuścili wodę z Jeziora Zakonnego (które było znacznie większych rozmiarów niż teraz), przez co tratwy Czechów ugrzęzły w błotach. Żołnierze dostali się do Chojnic bez broni – większa waga sprzyjała pochłonięciu przez trzęsawiska. Niestety, jeden nie przeżył wyprawy – utonął w bagnach, a jego duch przez długie lata straszył chojniczan. Czy duchy istnieją? Zdania na ten temat są podzielone. Podobno jednak każda legenda zawiera ziarno prawdy – może więc warto sprawdzić, czy jest tak i w tym przypadku?
M.W. (red)