Strona główna > Archiwum prasowe > Lata-miedzywojenne > To i owo na prasowo ...
To i owo na prasowo ...
Cikawostki z życia miasta i powiatu. W zachowanych archiwalnych wydaniach prasy lokalnej czytamy:
Niemy teatr w Łęgu (Świat Słowiański 1909 r.)
Rzecz dotąd niebywała zaszła w niedzielę 2 lipca w Łęgu w powiecie chojnickim, gdyż odegrano tam niemy teatr: wyraźnie niemy, bo grano na migi. Rzecz miała się tak: tamtejsze Towarzystwo Ludowe „Oświata” obchodziło 15 rocznicę swego istnienia. Przy tej okazji miało się odbyć przedstawienie amatorskie: miano grać sztukę ludową „Genowefa”. Już podczas zabawy w lesie zakazali żandarmi wszelkich polskich śpiewów, oświadczając, że wolno tylko śpiewać po niemiecku. Rozgoryczenie było wielkie, Ala zapełniona była po brzegi, gdy oświadczono, że przedstawienie nie odbędzie się z powodu zakazu żandarmów, to kto wie do czego by doszło. Postanowiono dać przedstawienie na migi, aby publiczność za swoje pieniądze coś widziała. W ten sposób odegrano milcząco dwa czy trzy akty…
Obok oryginalności, miało owo przedstawienie dużo stron humorystycznych, zwłaszcza, że amatorzy nie dali się zbić z tropu. W pierwszym akcie np., gdzie zachodzi pieśń „Śmiało do boju”, rozległ się naraz śpiew, który po długim milczeniu wielkie zrobił wrażenie. Odśpiewano całą pieśń na właściwą melodię, tylko bez słów, na znany sposób: la, la, la (…)
Echa katastrofy samochodowej w Pawłowie (Dziennik Pomorski 1930 r.)
Przed Sądem Okręgowym w Chojnicach toczył się proces przeciw szoferowi Roguszce, któremu akt oskarżenia zarzucał spowodowanie śmierci z niedbalstwa. Rzecz ma się następująco: dnia 2 kwietnia br. Wydarzyła się na szosie w Pawłowie, naprzeciw Szkoły Rolniczej, katastrofa samochodowa. Samochód ciężarowy, obładowany skrzyniami, własność kupca Lewandowskiego ze Świecia, na skręcie wywrócił się do rowu szosowego kołami do góry, grzebiąc pod sobą szofera i dwóch pasażerów. Z wypadku wyszedł szofer bez szwanku. Pasażer Kamiński doznał lekkiej kontuzji ciała, natomiast ciężko ranny został robotnik tejże firmy Mączkowski ze Świecia, który na drugi dzień zmarł.
Oskarżony na zapytanie przewodniczącego oświadcza, że nie wie, w jaki sposób dostał się z szosy do rowu. Naoczni świadkowie zeznali, ze samochód jechał bardzo szybko i w pewnym miejscu, gdy mijał skręt, począł się przechylać raz na lewą, i znów na prawą i wreszcie przewrócił się do rowu. Świadek Kamiński z Bysławia, który jechał w tym samochodzie, zeznał, ze w pewnym momencie samochód począł się kołysać i nagle leżeli w rowie. Śp. Mączkowski dostał się na dno, świadek zaś leżał u góry. Rzeczoznawca p. Badziąg zeznał, że szosa jest w tym miejscu, gdzie wydarzyła się katastrofa, owalna tak, ze przy mijaniu skrętu ciężar przewrócił się na bok, resor ugiął się pod ciężarem i samochód musiał się wywrócić. Oskarżony mógł jechać do 40 km na godzinę. Niedbalstwa po stronie oskarżonego nie można stwierdzić.
Po zamknięciu rozprawy p. prokurator w całości podtrzymuje oskarżenia i wnosi o wymierzenie oskarżonemu 2 lat więzienia. Obrońca oskarżonego p. adwokat Słapa prosi o uwolnienie całkowite. Sąd po naradzie uznał oskarżonego winnym i skazał go na 6 miesięcy więzienia z warunkowym zawieszeniem na czasookres 3 lat.
Krwią kapłańską (Dziennik Pomorski 1930 r.)
Czytając powyższy nagłówek, przypomną sobie Sz. Czytelnicy, ze spotykali się już z nim kiedyś. Otóż jest to tytuł słynnego już dramatu prof. Stefana Bieszka, który odegrany w Chojnicach przez uczniów gimnazjum, cieszył się wielkim powodzeniem i uznaniem. Piękny ten dramat z dziejów Chojnic r. 1555 został odegrany przez uczniów. Przy tej okazji, chcemy wyrazić autorowi wspaniałego dzieła należący mu się słusznie hołd, za stworzenie utworu, który właśnie w czasach obecnych jest tak bardzo na miejscu. Pełne uznanie należy się dyrekcji gimnazjum za to, ze wystawiło w przededniu nadchodzącego wielkiego postu bardzo zastosowaną sztukę religijną, aby tym samym zerwać z burzliwym życiem karnawałowym, a wejść na drogę pokuty. Życie czasów obecnych wymaga wiele naprawy, a osiągnąć je można przy zastosowaniu doborowych budujących utworów scenicznych. Szczególnie zważać trzeba na to, co gra młodzież i dzieci , bowiem wielki wpływ ma scena na młodociane dusze. Kiedy złe duchy chcą nam wydrzeć religię z duszy dziecka, my staniemy w jego obronie i wspierać będziemy jego słabiutka wolę. Dzielna drużyna harcerska, z której rekrutowali się się amatorzy wspomnianego dramatu oddala swe role wspaniale. Czołową rolę proboszcza chojnickiego Stefana Snieckiego, objął uczeń 8 – ej klasy Chyliński. Grał on niemal artystycznie, z prawdziwym zrozumieniem swego zadania. Widzom zdawało się, że to nie młody uczeń pełen życia, lecz kapłan z powołania, pełen poświęcenia i świętości. Niedoścignionym w swej roli był również Jerzy Powalski dziedzic z Powałek, reprezentowany przez p. Czepka. Udatnie grał również p. Łobocki w roli Berenta przeora Dominikanów. Wszyscy inni grali równie pięknie, słowem, sztuka się udała znakomicie, wykazując dobrze zrozumianą obsadę ról. Ładne były dekoracje i iluminacja. Strona muzyczna pod kierownictwem ks. prof. Dreszlera wykonana była bardzo starannie. Za zgotowanie tak wspaniałej uczty duchowej wdzięczni z całego serca są jej uczestnicy a podziękowania składają dyrekcji gimnazjum. Widz odrywał się niejednokrotnie od swoich trosk codziennych i szarzyzny życia, a biegł myślą w czasy dawne plamione ohydną reformacją. Stawał niejednokrotnie w walce piekła z dobrem, chyląc szalę zwycięstwa na stronę mniejszą, sprawiedliwą. Zwycięstwo reformacji było krótkie, bowiem nad nią zapanowała wiara katolicka, tak jak w czasach obecnych przeminie zepsucie, a nastanie okres wiary i bogobojności.
Ciemności na wschodzie (Dziennik Pomorski 1930 r.)
W środę wieczorem w sali Hotelu Centralnego b. generał carski a obecnie ksiądz katolicki Leśnobrodzki rozpoczął swoje wykłady. Opowiedział zebranym słuchaczom jak on, generał z wielka niegdyś fortuną został kapłanem katolickim. Tu wyłuszczył słuchaczom przełomową chwilę w swym życiu, która skłoniła go do wdziania szaty duchowej, lecz nie prawosławnej, tylko katolickiej, gdyż tylko ta wiara – jak mówił czcigodny mówca, może dać człowiekowi spokój i zadowolenie. Wykład bardzo się spodobał słuchaczom wszyscy z zapartym tchem słuchali różnych opowieści o wydarzeniach, w które obfitowało życie b. generała carskiego w okresie dojrzewania rewolucji. Wywody nie były pozbawione pewnej dozy humoru, szczególnie kiedy opowiadał o latach dziecięcych. Po wykładzie publiczność długo oklaskiwała czcigodnego mówcę. Dzisiaj zaś ks. Leśnobrodzki będzie mówił na temat: „Psychologia katów czerezwyczajki”. Radzimy każdemu pójść na ten i na dalsze wykłady, gdyż nie będą one na podstawie jakiś książek lub pogłosek, tylko na podstawie co zacny gość widział i przeżył. Trzeba wiedzieć, ze dochód z odczytów idzie na katolicka akcję celem oświecenia w ciemności pogrążonych mas na wschodzie.
Dziwny znak na niebie (Dziennik Pomorski 1930 r.)
Ukazał się nad naszym miastem w nocy na środę na niebie około godziny 2. Najpierw uwydatniał się na nieboskłonie znak krzyża, który przybrał następnie kształt komety, w końcu zaś latarni morskiej. Prorocy jakich nigdy nie brak, wysnuwać z tego będą niewątpliwie, jak zwykle różne przepowiednie.
Oprac.(red) fot archiwum